I'm coming I'm coming.....

Ech, trochę upłynęło czasu od ostatniej stylizacji, aż byłam zła sama na siebie za brak czasu, organizacji, a czasem po prostu lenistwo. Jednak wróciłam do kraju i na blog :). Chciałabym móc napisać, że naładowałam baterie i pełna sił i energii biorę się do pracy, jednak....Odkąd wróciłam jak nie jedna infekcja to druga, przeziębienie, osłabienie i tak na zmianę. Już mam serdecznie dość mojego kaszlu i wiecznie kiepskiego samopoczucia. Zbuntowałam się i wyszłam z domu, bo już nie daje rady, tym bardziej, że jest tak piękna pogoda. Są też małe zmiany. Z okazji zbliżających się moich urodzin, postanowiłam sama sobie zrobić prezent i w efekcie możecie zauważyć na mojej szyi nowy tatuaż. Nie jest on przypadkowy. Myślałam o jego zrobieniu, odkąd tylko urodził się mój syn. Miał być dla niego. Tatuaż to litera W jak Wiktor, czyli imię mojego małego mężczyzny. "W" ma kształt dwóch serc, małe zamknięte w dużym. Nie wygląda on jeszcze idealnie, ponieważ cały czas się goi i musi być smarowany specjalną maścią, Jestem bardzo szczęśliwa, że na zawsze będę mieć na sobie symbol przypominający mojego synka.
Jeśli chodzi o stylizację, bluzka to "miłość od pierwszego wejrzenia" od Mosquito. Moje ulubione zestawienie czerni i bieli oraz sexownie odkryte plecy, ozdobione kokardą. Reszta to wynik zakupów w USA. Mam tyle nowych ubrań, że przez dłuższy czas nie zabraknie mi  pomysłu na stylizację, gorzej z czasem, ale będę się starać :).

bluzka - Mosquito

okulary, kolczyki, bransoletka - Vera Wang

spodnie DKNY

buty - nn

torebka - nn